Morsing, szczupaking, foczking i morświning…

Długi weekend niepodległościowy spędziłam w Borach Tucholskich. Fantastyczny czas z przyjaciółmi, jedna tylko rzecz lekko mnie trapiła – spodziewany brak ruchu. Oczywiście spędziliśmy sporo czasu na spacerach po lesie oraz sadzeniu drzewek, więc nie był to wyjazd pod tytułem “leżing i kanaping”, ale ani roweru, ani beretów, ani porządnych ćwiczeń się nie spodziewałam. Nawet w przyniesieniu chrustu do rozpalenia ogniska wyręczyli nas mężczyźni, więc siłowo nie popracowałam. Było natomiast siedzenie przy gitarze nocą, tańce (w sumie to ruch), trunków kosztowanie (wmawiam sobie, że miód pitny i ziołowe nalewki mogły mi tylko pomóc). Wszystko to sprawiło, że postanowiłam jakoś ten wyjazd urozmaicić i gdy w niedzielę o świcie patrzyłam z zazdrością, jak M. wciąga bułkę z nutellą przed bieganiem, zdecydowałam, że ja też wychodzę z domu. Kostium założyłam od razu po wyjściu ze śpiwora, żeby się przypadkiem nie rozmyślić, siatka z ciepłymi ubraniami była gotowa już w nocy… trzeba iść! Dobrze, że to jezioro dosłownie za płotem było… Pierwsze wrażenie po wyjściu z domu – przeszywające zimno. Jednocześnie było tak pięknie, że po prostu wiedziałam, że się wykąpię. Wschodzące słońce, idealnie gładka tafla wody, dwa łabędzie… Moje doświadczenie w “morsowaniu” ogranicza się do spontanicznych akcji typu kąpiel w Bałtyku lub rzece wczesną wiosną/późną jesienią, ale zawsze mnie takie klimaty pociągały, a tu okazja stworzyła się sama. W takich okolicznościach przyrody grzechem byłoby nie skorzystać.

Lesno1 copy

Lesno2 copy

lesnomacieja-7186

Lesno3 copy

Jest kilka podstawowych i raczej oczywistych zasad towarzyszących zimnym kąpielom, choć jak czasem słucham, co ludzie wyprawiają, to myślę, że warto o tym napisać. Oprócz względów zdrowotnych i kwestii bezpieczeństwa, pamiętanie o tych kilku rzeczach sprawi, że taka kąpiel będzie co najmniej o połowę mniej “straszna”, niż by się to mogło wydawać.

Po pierwsze, morsowanie jest prawie dla każdego. Jeśli jednak ktoś ma problemy z sercem, płucami, lub przebył choroby typu borelioza, to warto skonsultować sprawę z lekarzem. Nie ma natomiast specjalnych ograniczeń wiekowych lub sprawnościowych. Kluczowa jest rozgrzewka przed wejściem do wody – bieg, wymachy, podskoki, pajace – co nam przyjdzie do głowy. Długość rozgrzewki zależy w pewnym stopniu od stopnia wytrenowania i przyzwyczajenia do morsowania, ale 15-20 minut wydaje się sensownym czasem i tyle też poświęciłam na rozgrzewkę ja. Długość przebywania w wodzie jest sprawą indywidualną, ja zrobiłam dwa wejścia. Pierwsze około trzech minut całość, drugie ciut dłużej – zanurzyłam się po szyję. Dla ułatwienia można przyjąć bezpieczną zasadę: tyle, ile stopni ma woda, tyle minut możemy w niej przebywać, choć początkującym może wystarczyć kilkanaście sekund. Ja kąpałam się w czapce, bo zamoczenie moich długich i gęstych włosów i wystawieniena zimne powietrze skończyłby się źle – ale różne są szkoły jeśli chodzi o czapkę i/lub rękawiczki (te drugie wydają mi się nieziemsko niewygodne w wodzie, no ale…).
Po wyjściu z wody przez kilka minut w zasadzie nie odczuwa się zimna i trzeba ten czas wykorzystać na przebranie się w ciepłe, suche rzeczy. Ja szybko się wytarłam, założyłam bluzę i owinięta kocem poszłam do domu, do którego miałam 50 metrów, a tam wzięłam gorący prysznic, jednak zazwyczaj takich warunków nie mamy i warto zadbać o przygotowanie wcześniej suchego zestawu. A jak potem smakuje gorąca herbata – po kąpieli jak najbardziej może być już “z prądem” (przed absolutnie nie pijemy alkoholu, ale to chyba oczywista oczywistość?).

Podsumowując: morsowanie poprawia odporność, przywraca naturalną termoregulację, jest też świetnym sposobem na regenerację – co jest szczególnie ważne dla osób uprawiających sport. Wizualnie też możemy tylko skorzystać – lepiej ukrwione ciało, to ciało jędrne, zdrowo wyglądające, odmłodzone. No i frajda nieziemska i satysfakcja ogromna, wię pozostaje cieszyć się kąpielą, lepszym krążeniem (z którym ja mam straszne problemy) i ogromną energią przez cały dzień i jeszcze dłużej! Ja już planuję grudniową kąpiel w Bałtyku – a że nadchodzi podobno zima stulecia, to aż strach się bać! Jak tylko nabiorę większego doświadczenia w morsowaniu, to się z pewnością swymi dokonaniami pochwalę.

Lesno4 copy

Lesno5 copy

Lesno6 copy

Tyle radości!

lesnomacieja-7149

Ale szybko hopsa w bluzę i czapkę, bo “złote minuty” uciekają 😉

lesnomacieja-7202

11 thoughts on “Morsing, szczupaking, foczking i morświning…

  1. Słyszałam o wielu plusach morsowania, przede wszystkim o tym, że podnosi odporność. Może się kiedyś odważę 😉 Ale ‘może’, bo straszny zmarzlak jestem i czasami do basenu mi ciężko wejść 😉

    • Trening czyni mistrza! Ze mnie też zmarźlak, mam masakryczne krążenie i ciągle zimne palce i nos (nos to nawet latem mam lodowaty), ale jak te kąpiele wciągają no i na zmarźlactwo, paradoksalnie, też pomagają! 🙂

    • Odezwał się ten, co pisze codziennie 😉

      Masakra zdrowotna + pełnoetatowe dorosłe życie mnie zaskoczyły ;), ale wracam na właściwe tory, blogowe także niedługo.

  2. No proszę 🙂 może i ja zacznę myśleć o morsowaniu 🙂 świetna sprawa a przynajmniej na taką mi wyglada po przeczytaniu tego artykułu.

  3. Kocham Bory Tucholskie i gdybym mogła, to wracałabym tam jak najczęściej…jeśli chodzi o “morsing” to może się kiedyś jednak przełamię… Pozdrawiam serdecznie

Leave a comment