To będzie wpis na fali mojej ekscytacji powrotem to regularnej aktywności. Endorfiny buzują, emocjonalność w przestworzach i tak dalej.
Otóż. Genialne treningi znalazłam. Podejrzewam, że jestem ostatnią lamą internetową i większość towarzystwa zapewne serię Fitness Blender zna, jednak może się ktoś uchował i ta informacja mu się przyda. Dla mnie Fitness Blender to coś nowego. Lubię treningi E. Chodakowskiej i nie zamierzam ich porzucać na zawsze, ale trochę tam dla mnie wszystkiego za dużo – gadania, koloru, ozdobników… Tutaj mamy postać na białym tle, konkretne instrukcje i heja, że tak się kolokwialnie wyrażę. Mi to odpowiada – na Chodakowską patrzę i myślę, że takiego brzucha to ja nigdy mieć nie będę. Na Fitness Blenderze jakoś nie zwracam uwagi na brzuch instruktorki (choć fajny), bo jej sylwetka bardziej przypomina mi ludzika Lego albo innego plastusia. Neutralna jest. A motywacyjnie to ja wolę na swój brzuch w lustrze patrzeć i przez zaciśnięte zęby mówić coś w stylu “giń, tłuszczu”.
Do tego słupek z prawej strony ekranu pokazujący, na jakim etapie programu jesteśmy, mierzone kalorie (choć wiadomo, że to orientacyjnie bardziej), czas danego ćwiczenia w sekundach – kurka, jak już człowiek zdycha, pot się leje i marzy się tylko o zimnym piwku (yhm… łyku chłodnej wody, ofkorz), to to naprawdę “robi”. Jeszcze dziesięć sekund, no przecież nie odpuszczę, jeszcze pięć, to tylko dwa powtórzenia, dajeeeesz. No dajesz!
Treningów do wyboru jest mnóstwo i zamierzam się nimi zająć w najbliższym czasie. Do wyboru, do koloru! Dzisiaj zrobiłam to i to.
Podejrzanie zmotywowana jestem. Sama na siebie patrzę z lekkim zdumieniem, a już zupełnie osłupiałam wewnętrznie pod prysznicem, kiedy zaczęłam po ćwiczeniach śpiewać TO. Taka sytuacja. Nie pytajcie, skąd mi się to wzięło, ostatnio słyszałam ten kawałek na szkolnej imprezie w gimnazjum. Przyjmijmy, że ja i Fitness Blender to właśnie love at first sight. Albo first sweat.
tylko wiesz, nie przeforsuj się na dzień dobry, bo Ci zaraz motywacja minie 😉 A ja o blenderze tylko słyszałam, nie testowałam 😉
heh no wiem, dzisiaj siłą rzeczy rest, bo cały dzień poza domem 🙂
Jedyny blender jaki znam to ten w mojej kuchni… jestem zacofany?
Błażej, jeszcze wiele przed Tobą 😉
nie znałam wcześniej, jestem bardzo ciekawa, czy moja reakcja będzie podobna do Twojej- ja działam zwykle zerojedynkowo, kocham lub nienawidzę. 😉
daj znać 🙂 ja jutro robię z Fitness Blendera 1000 kcal coś tam coś tam 😉
ja na razie mam TE DNI, gdzie kobiety rzucają talerzami i płaczą na filmach dokumentalnych o łososiach. Także za tydzień się zbiorę w sobie i poćwiczę;)
Ja znam Fitness Blender! Najbardziej lubię ich programy rozciągające na po treningu, często robiłam je po bieganiu, polecam! Oto przykład:
Rzeczywiście fajny trening, ale ciężko patrzeć na ekran podczas wykonywania ćwiczeń. Pewnie trzeba się ich nauczyć na pamięć, dobrze, że w tle dodali komentarz.
Bardzo ciekawy trening na pewno przyniesie oczekiwane efekty, oby tylko motywacja była bo to najważniejsze.
Polecam również poradnik/instrukraż do pilates napisany przez profesjonaliste http://www.szkolakregoslupa.pl/pilates ostro daje w kość, ale przecież o to chodzi 🙂