Będąc młodą łyżwiarką, czyli jak przetrwać na lodowisku

Lodowisko to jedno z bardziej niebezpiecznych sportowych miejsc na mapie miasta i zamierzam to dziś udowodnić. Mówię jak jest.

Od kiedy tylko gdańska ślizgawka przy Placu Zebrań Ludowo-Lodowych została otwarta, czyli od początku listopada, regularnie się tam pojawiam. Co prawda przy pierwszym wyjściu na łyżwy lekko panikowałam, bo przecież ostatnio jeździłam w liceum, a teraz mam w nodze metal i z pewnością jeśli sama nie zaliczę popisowej gleby, to ktoś we mnie wjedzie, przetnie mi nogę na pół, poleje się krew i nastąpi ogólna katastrofa. Cóż, póki co żadna z tych rzeczy, a tym bardziej wszystkie razem, nie miała miejsca.

Przyznać muszę jednak, że nawet daję radę, a jak nie ma dzikich tłumów (ostatnia godzina, dodatkowo nie ma dzieciaków i całe lodowisko jest otwarte, bez żadnych chorągiewek) to i trochę szybciej pojadę… Problem pojawia się, gdy trzeba gwałtownie zahamować lub zaskoczy mnie zmiana kierunku – no wtedy to jest flinstonowskie yaba-daba-doo i atak na bandę.

A potem są zakwasy. Logicznym byłoby, że w nogach, prawda? Może i były w nogach, a konkretnie wewnętrzna strona ud, po pierwszych łyżwach. Potem jednak sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i dzień po lodowisku regularnie budzę się cała obolała z naciskiem na… brzuch. No co jak co, ale brzuch? Po łyżwach? Oszalałaś, Ewa? Trochę chyba oszalałam, bo wpadłam na cudowny pomysł spinania mięśni brzucha przez cały czas jazdy – początkowo w ramach wspomagania równowagi, potem uznałam, że to świetny trening. Świetnie boli..

Wracając do wątku przewodniego, który samoistnie stał się pobocznym – niebezpieczeństwa na lodowisku. Wierzcie mi, czyha iż wiele i potrafią się nieźle kamuflować. A potem są dramaty…

1 > Dzieci. Nie od dziś wiadomo, jaki potencjał energetyczny noszą w sobie dzieciaki. Ba, one go nie noszą, one nim strzelają we wszystkich kierunkach. To znaczy energią, nie potencjałem. Na lodowisku dzieci nie mają zahamowań (hamulców też nie) i rozbijają się jak dzikusy po tafli. Pamiętajmy, że dystans, jaki ich pupy mają do pokonania aby skontaktować się z lodem jest nieporównywalnie mniejszy niż w przypadku dorosłych, więc i możliwa gleba dzieciaków nie napawa lękiem. Do tego obowiązkowy kask i można szaleć. Na postrach reszcie…

2 > Wariaci. Wszyscy ich znamy. Z wariatem nie pogadasz (choćby z racji prędkości, jakie rozwija). Większość z nich wywodzi się ze szkółek, na ślizgawce urządzają sobie wyścigi, slalomy i inne cudactwa, po tafli mkną niczym struś pędziwiatr. Często do wariatów należy obsługa lodowiska – zajechał mi taki jeden ostatnio drogę, byłam na tyle przytomna, że zdążyłam pomyśleć, że skoro chłopiec taki pełnosprytny, to mogę się go uchwycić, żeby uchronić moją kość ogonową przed zagładą; chwyciłam więc, chłopiec rzucił mi pełne zdziwienia spojrzenie, ja wzruszyłam ramiona i pomknęłam dalej. Nie będzi mi tu taki tego. A tak w ogóle to kawałek dalej była na lodzie plama krwi, więc sami rozumiecie, moje lęki są uzasadnione.

3 > Pro amatorzy. Wiecie, zawsze znajdzie się osoba (lub dwie… lub trzy…), która wyjedzie na środek lodowiska i zacznie kręcić piruety i wczuwać się w muzykę. Początkowo wzbudza podziw i zazdrość, szybko jednak okazuje się, że osoba taka jest tak zatopiona w tańcu na lodzie, że kiedy zwykły śmiertelnik zbliży się do środka (broń Boże na środek wjedzie) lodowiska, zostanie rozjechany.

4 > Hiszpanie na Erazmusie. Tak, to jest osobna kategoria. Na którą godzinę nie pójdę na ślizgawkę, znajdzie się tam stadko studentów z Hiszpanii. Domyślam się, że już sama temperatura panująca na lodowisku jest dla nich nowością, nie mówiąc o lodzie i sporcie, który się na nim uprawia. W związku z tym doświadczenie Hiszpanów z łyżwami jest zerowe, natomiast zapał oraz wiara we własne umiejętności – ogromne. Chyba nie muszę pisać nic więcej.

Podsumowując mój wywód, czekam na skecz “typy łyżwiarzy” analogiczny do TEGO. Do przeczytania!

8 thoughts on “Będąc młodą łyżwiarką, czyli jak przetrwać na lodowisku

  1. I missed you 😀 Za nic w świecie nie dam do przeczytania tego wpisu mężowi, bo i bez tego boi się jeździć, ale chociaż raz do roku go wyciągnę 😛

    • haha, ja mam to szczęście, że jeżdżę z chłopakiem, który jeździ bardzo dobrze, więc wyjście na łyżwy nie jest problemem, ale kilka razy jęknęłam w duchu jak mnie jakiś wariat chciał podciąć albo jakiś Hiszpan podłożył się pod łyżwę 😀

      • Hmm, a ja mam z kolei to nieszczęście, że jestem chłopakiem i jeżdżę słabo, także zanim wezmę dziewczynę na lodowisko to sam muszę ostro popracować nad umiejętnościami 😉 Ale przynajmniej mam dodatkową motywację, a ta się zawsze przydaje!

  2. Ślizgawki są spoko. Lubię pojeździć na łyżwach, mimo że średnio mi to wychodzi. Ale nic tak nie robi jak takie wyjście z chłopakiem, który sam nie umie, ale zawsze ręke poda haha. 😉

  3. Zapraszamy do dodania bloga w serwisie zBLOGowani! Mamy już ponad 4900 blogów z 22 kategorii.
    Należy założyć konto jako bloger i w 2 krokach dodać bloga do serwisu. Nasz robot sam pobiera aktualne wpisy i prezentuje je tysiącom użytkowników którzy codziennie korzystają ze zBLOGowanych. Dla blogera to korzyść w postaci nowych czytelników i większego ruchu na blogu. Zapraszamy!

Leave a comment